„Zobaczyłem, jak na wpół zagłodzony młody człowiek ryzykuje
własne życie, żeby cię uratować. Pomyślałem sobie, że musisz być kimś, kto jest
wart takiego ratunku.”
Czym tak naprawdę jest zło? Skąd się
bierze i dlaczego się rozprzestrzenia? Ludzie niejednokrotnie zadają sobie tego
typu pytania. Za każdym razem, gdy spotka nas coś, co uważamy za złe, czujemy
się pokrzywdzeni przez los i modlimy się o boską pomoc. Doświadczamy poczucia
niesprawiedliwości i zastanawiamy się dlaczego to spotkało akurat mnie?
Historię wielkiego bólu i cierpienia przedstawia nam Heather Morris w książce
pt. „Tatuażysta z Auschwitz.”
Lale, a właściwie Ludwig Eisenberg, słowacki
Żyd trafia do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Zaczyna niesamowicie trudną
walka o przetrwanie. Dzięki znajomości wielu języków obcych unika ciężkiej fizycznej
pracy, zostaje tatuażystą. Zadanie niewątpliwie łatwiejsze dla jego ciała, ale
nie dla ducha. Każdego dnia musi patrzeć na nowoprzybyłych, przerażonych
więźniów i naznaczać ich na całe życie. Pewnego dnia pojawia się ona… Gita.
Lale zakochuje się od pierwszego wejrzenia i obiecuje sobie, że kiedyś będą
razem szczęśliwi. Zaczynają się tajne spotkania, padają wielkie słowa i
obietnice. Mężczyzna niejednokrotnie
ryzykuje własnym życiem po to, aby ją ujrzeć, pocałować, czy wspomóc w
najtrudniejszych chwilach.
Czy miłość okaże się silniejsza niż
brutalna rzeczywistość? Czy uda im się przeżyć obozowy terror i żyć razem długo
i szczęśliwie?
Nikt nie jest w stanie wyobrazić
sobie potworności jakie spotkały ludzi spędzających swoje najlepsze lata w
obozach. Ich koszmar rozpoczynała podróż pociągiem, tak przepełnionym, że nikt
nie mógł się poruszyć, brakowało świeżego powietrza, bo wszędzie unosił się
zapach potu i ludzkich odchodów. Jednak potem było tylko gorzej, stracili
wszystko, co zabrali z domu, pieniądze, pamiątki, zdjęcia, w zamian za to
dostali jednakowe, niedopasowane mundury i numer seryjny wytatuowany na ręce.
Czekał im ogrom ciężkiej pracy w zamian za głodowe porcje żywnościowe.
W świecie tym człowiek nie jest już
człowiekiem, a jedynie numerem i parą rąk do pracy. Życie więźnia nic tutaj nie
znaczy, dla oprawców nie ma najmniejszej wartości. Skazani są traktowani jak
zwierzęta albo nawet jak śmieci. Muszą patrzeć na brutalne mordy, często widzą
jak giną osoby im bliskie i nie mogą temu zapobiec, a jedyne odwrócić wzrok,
aby nie bolało aż tak bardzo.
Ale nawet w miejscu, gdzie zabiera
się człowieczeństwo panują ludzkie odruchy. Więźniowie są ze sobą związani i
bardzo lojalni. Nieraz dzielą się swoim, i tak już bardzo skromnym, posiłkiem z
osobami potrzebującymi. Wierzą, że razem są silniejsi i wspólnymi siłami uda im
się dłużej przetrwać. Lale również przekonuje się o tym, gdy cudem unika
śmierci uratowany przez przyjaciela.
W obozie ludzie robią to, co muszą,
aby przetrwać jeszcze choć jeden dzień. Często pomagają swoim oprawcom,
wykonują dla nich różne zajęcia, które są sprzeczne z ich sumieniem. Bo liczy
się tylko szansa na życie. Lale jest przestraszony, jak każdy inny więzień, ale
jest też silny i udaje zdobyć mu się dobrą pozycję w obozie. Jako cichy
obserwator zdobywa informacje będące na wagę złota. Zawiązuje sojusze i potrafi
je wykorzystać tak, aby pomóc i sobie, i innym.
Cała ta historia oparta jest na
faktach. Lale zdecydował opowiedzieć ją światu dopiero w ostatnich latach
swojego życia. Trzecioosobowy narrator nawet przez moment nie daje sobie prawa
komentowania zapisanych wydarzeń i nie pozwala również na to czytelnikowi. Mamy
poznać historię, a nie oceniać jej bohaterów. Całość jest bardzo autentyczna i
trafia prosto w serce czytelnika robiąc tam niemałe zamieszanie. Przecież obok
takich tematów nikt nie potrafi przejść obojętnie.
Pytanie tylko dlaczego Lale opowiada
te historię na ostatniej prostej swojego życia? Chce uzyskać rozgrzeszenie i
uwolnić się od dręczących go wyrzutów sumienia słysząc głosy ludzi mówiące –
zrobił co musiał, żeby przeżyć? A może po prostu chce wyciągnąć ten mroczny
czas na wierzch, żeby te wydarzenia nie odeszły w niepamięć wraz z jego
śmiercią?
Na pewno wielu z nas odwiedziło obóz
w Oświęcimiu. Weszliśmy tam tą samą
bramą, chodziliśmy tymi samymi trasami i widzieliśmy te same budynki, które
towarzyszyły więźniom. Być może ktoś umarł dokładnie w tym miejscu, gdzie
staliśmy słuchając opowieści przewodnika. Taka wyprawa na pewno nie jest łatwa
dla nikogo, ale warto dbać o pamięć osób poległych i nie zapominać tych wydarzeń,
aby już nic podobnego nie miało miejsca.
Na samym początku, gdy książka
cieszyła się rosnącą popularnością i można było zobaczyć ją niemal w każdym
odwiedzanym przez czytelnika miejsca w sieci źle ją oceniłam. Myślałam, że
będzie to zwykła, niewyróżniająca się niczym historia miłosna, która zdobyła
popularność poprzez umiejscowienie jej w tak strasznym czasie i miejscu. Jednak
przyznaję się, nie miałam racji. To piękna, wzruszająca i przede wszystkim
prawdziwa opowieść o życiu, strachu i miłości. Czytelnik zostaje pochłonięty
przez tamten świat i staje się jego częścią, przeżywa to, co bohaterowie
powieści. I mimo faktu, ze wydarzeniom tym powinniśmy oddać należyty spokój i
szacunek, to nie mogłam oderwać się od tej książki i przeczytałam ją bardzo szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz