„Dobry lekarz musi mieć ogromne serce i szeroką aortę, którą
płynie cała rzeka współczucia i ludzkiej dobroci.”
Lekarze w białych fartuchach i sterylne szpitale nie
wywołują u ludzi przyjemnych skojarzeń. Za to jak najbardziej kojarzą się ze
złymi wiadomościami, bólem czy chorobą, a to nic miłego. Jednak większość z nas
ma możliwość spojrzenia na te sytuacje tylko od jednej strony – z perspektywy pacjenta.
Książka ta pozwala nam poszerzyć horyzonty i granice naszej wiedzy, odkrywa to,
co do tej pory było ukryte. Dzięki niej możemy spojrzeć na szpitalną rzeczywistość
inaczej, z nieznanego do tej pory punktu widzenia – możemy wejść w rolę
prawdziwego lekarza. Bo lekarz to też człowiek i człowiekowi pragnie
opowiedzieć swoją historię, w roli głównej Adam Kay i jego „Będzie bolało”.
W książce poznajemy byłego już lekarza o
specjalizacji ginekolog-położnik. Opowiada wszystko, co spotkało go na dość
krętej medycznej drodze. Ale nie jest to opowieść płytka i banalna, bowiem
jestem przekonana, że cokolwiek sobie wyobrażacie o tej książce – nie macie
racji. Jest to szczera spowiedź, wypowiedziana głośno, ale nie po to, aby
uzyskać rozgrzeszenie. Kay pokazuje wszystko czarno na białym, otwarcie mówi o
tym, co dobre i złe, nie bojąc się ani jednego słowa.
Jak wiadomo skończone studia medyczne to nie
koniec, a dopiero początek drogi do wymarzonego wykształcenia. Drogi biegnącej
przez wiele szpitali i posad – stażysta, rezydent, aż do… (specjalisty?). W tym
przypadku jednak nie do końca.
Wrzuceni na głęboką wodę od samego początku
młodzi lekarze muszą radzić sobie z trudnymi przypadkami i nie ma tu taryfy
ulgowej. Ogrom pracy, gdzie nadgodziny uderzają z każdej strony, za marne
pieniądze skutkuje brakiem życia osobistego. Tak, praca lekarza wymaga
wielkiego poświęcenia. Jeden powie, że warto, bo robi coś wielkiego dla innych,
drugi z kolei znajdzie więcej wad niż zalet. Po której stronie stoi autor? Jaki
pogląd bliższy jest nam – czytelnikom? Przeczytajcie, a się dowiecie.
Lekarz też człowiek, a ludzie popełniają błędy.
On jednak nie może, zbyt wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach, aby
mógł sobie pozwolić chociażby na małą niedyspozycję. Nie ważne czy dopiero
zaczyna pracę, czy ma już za sobą dwa dyżury pod rząd.
Kay wybrał specjalizację ginekolog-położnik i jak
na geja dość często spotykał się z kobiecymi narządami, co sam niejednokrotnie
podkreśla z uśmiechem. Jak sam twierdzi jest to profesja najlepsza ze
wszystkich, bo w bilansie śmierci i życia wypada dość dobrze, czego nie mogą
powiedzieć o swoim zawodzie chociażby onkolodzy. A skoro ktoś marzy o zabawie w
różnego rodzaju płynach ustrojowych, to dlaczego nie?
W książce oczywiście występuje wiele, mniej lub
bardziej, skomplikowanych terminów medycznych. Wszystkie z nich są w sposób
bardzo przejrzysty tłumaczone przez autora. W końcu nikt normalny nie wymagałby
od przeciętnego zjadacza chleba, aby wiedział
jak wygląda poród przy użyciu próżnociągu i co to laparoskopia czy
endometrium.
Oprócz szpitalnej historii jest to też opowieść o
przegranej, niestety, walce z systemem, który chce, aby lekarz pracował jak
robot. Poświęca się, aby czynić dobro, ale system go przeżuwa, wyciska to, co
istotne, a potem wypluwa. Kay nie wytrzymał, ale to nie dotyczy tylko jego,
jest bardzo wiele podobnych przypadków, tylko nie wszyscy mają odwagę mówić o
tym głośno.
Będzie bolało. To na pewno, pytanie tylko – kogo
tak naprawdę zaboli?
Słowa te mogą dotyczyć lekarzy, ich drogi do
upragnionego i bardzo odległego celu, czyli specjalizacji, można by rzec, drogi
przez mękę wypełnioną po brzegi trudem, poświęceniami i wyrzeczeniami. Nie musi
to dotyczyć tylko pacjenta, chociaż jego również boli i to nie raz. Zaboleć
może też czytelnika w trakcie lektury, chyba że przypadkiem lubi opowieści o
pękniętym kroczu czy rozcinaniu macicy.
Opowieść napisana jest w świetnym stylu, tam
gdzie trzeba zabawna, a miejscami poważna. E. E. Schmitt napisał, że humor
umożliwia powiedzenie prawdy i to bardzo dobrze obrazuje tę książkę. Pod
warstwą uśmiechu skrywana jest to, co gorzkie. Znajdziemy tu wiele zabawnych
opisów, dialogów i anegdot z życia wziętych. Czasem aż trudno jest uwierzyć, że
coś takiego mogło wydarzyć się naprawdę. Jednak nie ma tu silenia na humor, to,
co zabawne wypada bardzo naturalnie i z lekkością, co jest wielką zaletą. Kay
ma duży dystans do siebie i swojego dawnego życia i dlatego nie boi się
przestawić nam książki, w zasadzie autobiografii, pisanej w formie kartek z
dziennika. A jest to świetna forma, więc należy przyklasnąć.
Książka ta została napisana w słusznym celu, aby
zwrócić uwagę świata na to, co przeżywają lekarze nieraz pracując ponad ludzkie
siły. Dodatkowo bawi i trafia do czytelników na całym świecie. Jest to naprawdę
bardzo dobra i oryginalna opowieść i mogę ją Wam polecić z czystym sumieniem.
Na pewno wiele razy wywoła wielki uśmiech na Waszej twarzy i nie raz rozbawi do
łez. Chcecie zobaczyć jak to jest być lekarzem? Teraz jest to na wyciagnięcie
ręki. Więc śmiało, nie będzie bolało!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz