„Patrzył na nią zza ciemnych okularów. Doskonale to
czuła. Lustrował ją jak towar na targu lub, zdecydowanie wolała taką wersję,
dzieło sztuki w galerii.”
Dzisiaj opowiem o miłości. Jednak nie będzie to historia jakiej można by
się spodziewać. Przetniemy nowe szlaki, omijając schematy i wydeptane dróżki. W
tej powieści nic nie jest oczywiste. Nie dostaniemy pięknej, wyidealizowanej
historii z happy endem na końcu, a prawdę – czasem piękną, czasem brutalną, ale
głównie zwyczajną. To jest historia, jaka w każdej chwili może się przytrafić
każdemu z nas. Rzeczywistość, podaną na tacy, dokładnie taką, jaka jest,
proponuje nam Monika Orłowska w powieści pt. „Rozminięci”.
Akcja książki toczy się w słonecznej Chorwacji, gdzie poznajemy dwie całkowicie odmienne osoby. Z jeden strony on - Edward, młody i utalentowany gitarzysta, który podporządkował całe swoje życie muzyce. Mimo, że obraca się wśród tłumów ludzi, jest samotny. Marzy o spokoju i zwyczajnej miłości bez zbędnych fajerwerków i wystrzałów. Z drugiej strony ona – Ana, atrakcyjna wdowa skrywająca w sobie mroczną przeszłość i wiele głębokich ran. Pozostaje wierna zmarłemu mężowi, ale przez to czuje się nieszczęśliwa.
Choć łączy ich ciężar różnych doświadczeń, różnią się od siebie niemal pod
każdym względem, mają inne priorytety, myśli i cele. Największą przeszkodą dla
nich jest spora różnica wieku - to o czym marzy Ed, Ana ma już dawno za sobą.
Pragną się, ale starają się myśleć, że to tylko incydentalna miłostka bez
wielkiego znaczenia. Z czasem zależy im na sobie coraz bardziej i to zaczyna
ich przerastać. Z jednej strony boją się przywiązania, które może nieść za sobą
ból i ponowne zranienie, ale z drugiej obydwoje pragną kochać i być kochanym i
dlatego decydują się zawalczyć o tę miłość.
Ana i Ed… Czy ich drogi krzyżują się tylko na chwilę? Czy to tylko
spotkanie, którego wspomnienie wyblaknie wraz z upływem czasu? A może to coś
wielkiego, może to ta jedyna prawdziwa miłość? Niewykluczone, że spotkali się
tylko przypadkiem, znaleźli się tylko w tym samym miejscu i w tym samym czasie,
a może to przeznaczenie doprowadziło ich w końcu do siebie. A z przeznaczeniem,
jak wiadomo, nie wolno walczyć. Podstawowe pytanie – czy im się uda? Czy uda im
się mimo tego, że są inni, mimo uprzedzeń, mimo obaw. Czy dadzą stworzyć
poważny związek, pomimo tego, że rozminęli się w czasie?
Monika Orłowska prezentuje nam rzeczywistość bez żadnego retuszu i
upiększeń. Jest jak jest i koniec. Właśnie to odróżnia tę książkę od
pozostałych, tych bardziej popularnych w ostatnim czasie, gdzie na tapet został
wzięty temat miłości. Autorka nie boi się smutnej, często nieprzyjemnej prawdy.
Nie ma obietnicy happy endu i bombardującego z każdej strony szczęścia. Życie
nie zawsze jest usłane różami i ta historia doskonale to obrazuje. Jest
prawdziwa i dlatego możemy tam odnaleźć kawałek własnej historii.
Powieść bardzo mocno oddziałuje na emocje czytelnika, często wzrusza i
rozczula, ale momentami również śmieszy czy uczy. Słodko-gorzka historia która
mówi przede wszystkim o miłości, o nadziei na miłość, ale też o strachu przed
jej zaznaniem. Zahacza o tematy, o których inni boją się mówić. Nie brakuje tu
bólu, błędów, strat i niepewności.
Warto też wspomnieć o konstrukcji całej książki, która jest bardzo ciekawa.
Całość zostaje podzielona na trzy części, które idealnie się ze sobą komponują.
W pierwszej poznajemy te same wydarzenia z perspektywy obojga bohaterów,
poznając ich punkty widzenia. Następną częścią są listy, które piszą do siebie
bohaterowie wtedy, gdy nie mogą być razem. A w ostatniej części pojawia się
obiektywna trzecioosobowa narracja patrzącego z boku, która domyka całą
historię.
„Rozminięci” to opowieść dla ludzi, którzy nie boją się spojrzeć prosto w
oczy rzeczywistości. Dla tych, którzy mają nadzieję na miłość i na szczęście,
którzy potrafią wierzyć. Bo czasem wystarczy bardzo niewiele, żeby wszystko się
zmieniło. Przypadek, można by rzecz, ale może jednak przeznaczenie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz